Wieloryby to giganci mórz i oceanów. Giganci pod każdym względem, nawet produkcji odchodów. Jak to działa w tym wypadku? Mowa o kaskadzie troficznej. Jest to proces, który zaczyna się u szczytu łańcucha pokarmowego i ma skutki aż do ostatniego jego ogniwa.
Wielorybnictwo przez długie lata było postrzegane jako korzyść materialna dla ludzi, choćby jako urozmaicenie diety. Jednak intensywne polowania doprowadziły do znaczącego zredukowania liczebności wielorybów. Paradoksalnie, w ślad za malejącą populacją tych ssaków morskich, zmniejszała się także liczebność ich ofiar – ryb i kryla. Jak to możliwe? Okazuje się, że wieloryby nurkują na znaczne głębokości, gdzie żerują. Następnie wracają do strefy fotycznej (tam, gdzie dociera światło słoneczne), gdzie zachodzi fotosynteza. W tym miejscu… nawożą. Płynne odchody wielorybów są bogate w żelazo i azot – pierwiastki o które bardzo trudno tak daleko od dna. Fitoplankton (drobne rośliny) korzysta z tego zjawiska. Jednocześnie wieloryb wzburza kolumnę wody powodując, że plankton dłużej utrzymuje się w strefie fotycznej i może prowadzić fotosyntezę.
Nawet teraz, gdy populacje wielorybów zostały mocno zredukowane, pionowy ruch zwierząt w oceanach jest porównywalny swą siłą oddziaływania co czynniki niebiologiczne: wiatr, falowanie i pływy.
Więcej fitoplanktonu to więcej pożywienia dla zooplanktonu, czyli drobnych zwierząt. One z kolei stanowią pokarm dla większych zwierząt, m.in. waleni. Plankton roślinny prowadząc fotosyntezę pochłania dwutlenek węgla z atmosfery. Wiążąc go, osadza na dnie oceanu i wyłącza z obiegu.
Historyczna liczebnośc wielorybich populacji mogła się przyczynić do usuwania nawet dziesiątek milionów ton dwutlenku węgla z atmosfery co roku. Teraz, gdy szukamy nowych metod powstrzymywania zmian klimatu, możliwe, że rozwiązanie już pływa w oceanie.
źródła: www.wired.com i You Tube.